Historia tych owieczek jest taka. Zrobiłam kilka baranków wiele lat temu. Kilka sprzedałam - nawet swojego, czego bardzo żałowałam, bo kilka lat nie miałam czasu żeby dorobić nowe. Siły i czas się znalazły za sprawą mojej siostry, której podarowałam kiedyś jedną owieczkę i prosiła mnie w tym roku o dorobienie jeszcze dwóch, bo co wielkanoc jest walka o to, kto będzie miał owieczkę w koszyku. Zrobiłam więc ich więcej dla dzieci swoich i dzieci siostry. Nie mogłam się oprzeć, żeby w tym stadku nie umieścić czarnej owcy.
Jestem dorosła, ale dla mnie samej te owieczki są przesłodkie. A te oczy... czy można im się oprzeć?